Lalkarz: Odrzucenie Katarzyna Lisowska 6,6
ocenił(a) na 612 tyg. temu Jako okładkowa sroka, naprawdę spodziewałam się, że jej wierzchnia powłoka znajdzie swoje odzwierciedlenie we wnętrzu i chyba poniekąd tak było.
Chociaż dużo w tej książce strachu, bólu i cierpienia, najwięcej jest jednak samotności. Porzucony pół człowiek, pół reptilianin, niepasujący do żadnej rasy, jest tego idealnym przykładem. Nawet jeśli nie zakwalifikujemy „Lalkarza” do literatury wysokich lotów, to nie możemy odmówić jej miejsca w kategorii przystępnego czytadła. Wbrew pozorom, książka jest całkowicie normalna XD.
Autorka ma niesamowitą umiejętność opisywania mało istotnych rzeczy, co chwilami wypycha dynamikę poza margines. To nie jest książka, którą przeczytałabym na raz, niezależnie od tego jak dobrze znałabym fabułę, ponieważ po prostu się nie da. Problemem jest formatowanie i wszystkie aspekty typograficzne, które są po prostu straszne. Objętość tekstu na stronie jest tak męcząca, że czasem trudno było mi zachować skupienie. Sytuacji nie ułatwiały długie rozdziały, ani przypadkowe zbitki liter tworzące wykwintne imiona. Największy problem miałam na dwusetnej stronie, gdyż autorka mocno płynie z nurtem i opisuje wszystko co się da XD.
Ogólnie książka oddaje vibe swoich lat, chociaż słownictwo nie jest typowo blogowe. Fajnie się ją czyta, jak już się człowiek wkręci. Wprowadzenie do historii też jest dobre. Wszystko idzie powoli, od początku i ma nawet sens. Inna kwestią jest ta zaplątana łamigłówka w scenach Lalkarza czy Króla, bo chuj wie o co chodzi, ale buja XD.
Szczerze? Nawet nie wiem jak mam ocenić tę historię. Z jednej strony jestem zainteresowana kontynuacją (pokochalibyście Corta, bo kreatywności i wyobraźni to mu nie brakuje),ale jak sobie pomyślę, że reszta tomów wygląda tak samo jak ten, to już mnie oczy bolą.
Uniwersum jest mega rozbudowane i podoba mi się jak to wszystko w pierwszym tomie ładnie się ze sobą połączyło. Jednak to Czarny Lalkarz skradł moje serce. Posrany jak cholera, ale widać, że postać doskonale dopracowana (z resztą jak wszystkie). Fabuła ma w sobie coś, co zatrzymuje czytelnika i wzbudza jego ciekawość.
Ogólnie, spodziewałam się obezwładniającego raka z dziką sekwencją okropnych smutów i kiepską redakcją, a tu wychodzi na to, że jednak nie. Najwyraźniej wcześniejsze przekreślenie jakiekolwiek jakości zaważyły na ocenie i sposobie odbioru. I tak, pewnie sięgnę po kolejne tomy, bo brak we mnie jakiejkolwiek samokontroli czy zdrowego rozsądku XD.